piątek, 5 października 2018

E4.I know that you don’t but if I ask you if you love me I hope you lie to me.



LAYLA

-Co ty taka cała w skowronkach? - Arden zatrzymuje mnie w drodze do biura. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo widać w jak wyśmienitym humorze jestem od samego rana.
-Dzisiaj jest nasza czwarta rocznica związku z Martin’em. - odpowiadam dumnie, nie mogąc się doczekać wieczora.
-Uuu, dziewczyno! Moje gratulacje! - ściska mnie z uśmiechem. - Myślisz, że ci się oświadczy? -pyta z podekscytowaniem.
Patrzę na nią równie rozgorączkowana.
-Tak! - wykrzykuję.
Ostatnio, gdy w potrzebie weszłam na jego konto bankowe, widziałam ogromny datek w jednym z moich ulubionych sklepów jubilerskich.
Oczywiście mógł mi kupić coś innego, nie koniecznie pierścionek zaręczynowy, ale sądzę, że Martin chce się ustatkować już na poważnie.
Wiele razy mówił mi, że nie musi nam się śpieszyć i powinniśmy jeszcze przemyśleć tą decyzję, ale hej. Spójrzmy prawdzie w oczy.
Jesteśmy ze sobą cztery lata, a żadne z nas nie młodnieje.
Mieszkamy razem w pięknym, dużym domu i na tę chwilę nie potrzebujemy wiele do szczęścia.
Jeśli więc jest nam razem dobrze, dlaczego by tego nie przypieczętować?
-Cholera! Jestem podekscytowana! - razem z Arden cieszymy się jak szalone, skacząc na przemian jakby ktoś nas dotknął paralizatorem.
-Wszystko u was w porządku? - Luke pojawia się przed automatem do napoi, zerkając na nas… Cóż. Zerkając na nas jak na idiotki.
-Martin oświadczy się dzisiaj Layli! - wypala Azjatka. 
Jest urocza, ale ma strasznie niewyparzony język.
Cóż, nie każdy jest idealny.
-Wyczytałaś to w swojej kryształowej kuli? - pyta mnie blondyn. - Powiedz, kto mi dzisiaj wskoczy do łóżka. Alice czy Kristen? - patrzy na mnie poważnie zaciekawiony, jakbym faktycznie znała odpowiedź na to absurdalne pytanie.
-Jeśli nie przestaniesz używać swojego penisa na prawo i lewo to wskoczy ci na niego opryszczka. 
-Albo co gorsza, jakiś grzyb. - wtrąca Arden.
-Kiła… - dopowiadam.
-Chlamydioza… - kontynuuje brunetka.
-Świerzb… - patrzę na niego z uniesionymi brwiami.
-Wsza… 
-Chcecie mi obrzydzić seks do końca życia? - Luke przerywa Arden. - Rany, wy dwie uważałyście na biologii, co?
-Można tak powiedzieć. - odpowiada dumnie brunetka.
-A tak na serio… - Hemmings podchodzi do mnie bliżej. - Naprawdę zostaniesz dzisiaj narzeczoną?
Wzdycham.
-Nie wiem na sto procent, ale… Tak mi podpowiada intuicja. - kiwam głową z uśmiechem.
-Cholera… - mierzwi swoje loki. - To świetna wiadomość! To znaczy, jestem trochę zniesmaczony faktem, że jedna z najlepszych lasek w biurze nie będzie już dłużej do wzięcia, ale…
Arden tyrpie go w ramię.
-No co! Powiedziałem jedna z najlepszych… Nie NAJLEPSZA?
-Oh, wybacz. - Arden kręci głową, jakby obudziła się dopiero w tym momencie.
Luke patrzy na mnie z przyjacielską miłością, po chwili obejmując moje ciało szczelnie w swoich ogromnych ramionach.
-Gratulacje maleńka. 


Zostały mi jeszcze trzy godziny pracy. Wchodzę do studia, w którym chłopcy nagrywają właśnie akustyczną wersję do piosenki Lie to me.
To zdecydowanie jedna z moich ulubionych piosenek na płycie.
Została napisana przez Luke’a, Calum’a i Ashton’a, lecz z tego co wiem, to głównie przez tego trzeciego.
Wsłuchuję się w piękne słowa, które wydobywają się zza szklanej szyby.

I saw you looking brand new overnight / Zobaczyłem cię w nocy i wyglądałaś inaczej
And I caught you looking too, but you didn't look twice / Przyłapałem cię gdy patrzyłaś, lecz nie spojrzałaś ponownie
You look happy, oh / Wyglądasz na szczęśliwą
You look happy, oh / Wyglądasz na szczęśliwą

Flashing back to New York City / Wracam wspomnieniami do Nowego Yorku
Changing flights so you stay with me / Gdy zmieniałem loty, żebyś została ze mną
Remember thinking that I got this right / Pamiętam jak myślałem, że robię to dobrze

Now I wish we never met / Teraz chciałbym, żebyśmy się nigdy nie spotkali
Cause you're too hard to forget / Bo zbyt trudno cię zapomnieć
While I'm cleaning up your mess  / Podczas gdy sprzątam twój bałagan
I know he's taking off your dress / Wiem, że on zdejmuje Ci sukienkę
I know that you don’t / Wiem, że nie
But if I ask you if you love me / Ale jeśli spytam czy mnie kochasz
I hope you lie, lie, lie / Mam nadzieję, że skłamiesz
Lie to me / Że skłamiesz mnie

It’s 3 am and the moonlight's testing me / Jest trzecia w nocy i black księżyca wystawia mnie na próbę
If I can make it till dawn then it won’t be hard to see / Jeśli przetrwam do rana, nie będzie trudno zobaczyć
That I ain’t happy, oh / Że nie jestem szczęśliwy 
I ain't too happy, oh / Nie jestem zbyt szczęśliwy

Flashing back to New York City / Wracam wspomnieniami do Nowego Yorku
Changing flights so you stay with me / Gdy zmieniałem loty, żebyś została ze mną
Problem was, I thought I had this right / Problem był taki, że myślałem, że mam do tego prawo

Now I wish we never met / Teraz chciałbym, żebyśmy się nigdy nie spotkali
Cause you're too hard to forget / Bo zbyt trudno cię zapomnieć
While I'm cleaning up your mess  / Podczas gdy sprzątam twój bałagan
I know he's taking off your dress / Wiem, że on zdejmuje Ci sukienkę
I know that you don’t / Wiem, że nie
But if I ask you if you love me / Ale jeśli spytam czy mnie kochasz
I hope you lie, lie, lie / Mam nadzieję, że skłamiesz
Lie to me / Że skłamiesz mnie

Uśmiecham się nieśmiało przy melodii, nucąc po cichu jej słowa. Głos Ashton’a, którego nie słychać zbyt często na płycie zważywszy na to, że głównie gra na perkusji, jest teraz miłym ukojeniem dla moich uszu.
Ma naprawdę niesamowity wokal.
Żałuję, że nie słyszę go tak często jakbym chciała.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że nasza relacja uległa kolosalnej zmianie i często nie jesteśmy dla siebie zbyt mili, ale nawet jakbym chciała to nie potrafię go nienawidzić.
Po prostu nie mogę.
I jestem pewna, że nigdy nie będzie mi obojętny.
W końcu pierwszej miłości nigdy się nie zapomina…
-Layla! - głos Richard’a sprowadza mnie na ziemię.
-Tak?
-Mówię do ciebie już z dobre pięć minut.
Na pewno nie pięć minut, zważywszy, że sama przebywam tu jakieś trzy.
-Przepraszam. Zamyśliłam się.
-Ta piosenka potrafi zawrócić w głowie, hm? - patrzy na mnie jakby był jej autorem, kompozytorem i twórcą w jednym. 
A wcale nim nie jest.
-Tak. Zdecydowanie potrafi. - kiwam głową, spoglądając na Ashton’a. Patrzy na mnie, ale po chwili jego wzrok znów podąża do perkusyjnego instrumentu. 
-W każdym razie, możesz dzisiaj wyjść wcześniej. Chłopaki zaraz będą się wypowiadać o Lie to me do tego dokumentu z Apple Music, o którym ci wspominałem. Chciałbym, żebyś to nadzorowała. I w zasadzie to wszystko na dzisiaj.
-Świetnie. - kiwam głową z zadowoleniem, będąc Richard’owi wdzięczna chyba po raz pierwszy w życiu.

Po kilkunastu minutach w studio zaczyna się robić nieco większe zamieszanie. Pojawia się więcej kamer oraz ekipa od kręcenia i makijażyści, którzy zazwyczaj po prostu maskują zmęczenie chłopców. Ja znajduję sobie miejsce gdzieś zboku, aby przyjrzeć się całej tej sytuacji i nadchodzącemu wywiadowi.
-Możemy zaczynać? - pyta dziennikarz z siedziby Apple Music.
-Tak. - potwierdza Michael.
-3, 2, 1…
-Jestem właśnie w studio z zespołem 5 Seconds of Summer. Przed chwilą byłem przy ich znakomitym występie z piosenką Lie to me w wersji akustycznej, która wyszła absolutnie niesamowicie. 
Gość kłamie, ponieważ wcale nie było go przy piosence i zjawił się dopiero dwie minuty temu. Ale nie jestem tym faktem zdziwiona. W tym świecie mało kto mówi prawdę.
Tak właśnie działają media.
-Opowiedzcie proszę trochę więcej o detalach tego utworu.
-Cóż, Lie to me jest trzecią piosenką na płycie Youngblood. - zaczyna Clifford. - Napisał ją Calum, Ashton oraz Luke z pomocą Ali Tamposi, znakomitej autorki piosenek. Pojawia się w niej wiele instrumentów takich jak wiolonczela, klawisze, skrzypce, kontrabas i oczywiście gitara. 
-Została nagrana tutaj? Właśnie w tym studio? - pyta dziennikarz.
-W zasadzie większość piosenek z płyty została nagrana w tym studio. - dopowiada Luke. - Kilka z nich nagraliśmy również w LA.
-O czym jest więc piosenka Lie to me?
-Lie to me jest w zasadzie o bólu, gdy znajdujemy się w jakiejś romantycznej sytuacji, a ta druga osoba jest w tym z powodów innych niż twoje. Kiedy wasza miłość się nie zgrywa w czasie. - odzywa się Ashton, a kiedy wypowiada te słowa mam wrażenie, że mówi o zdarzeniu, które mi coś przypomina.
Zupełnie jakby wspominał o nas.
-Cały tekst jest zainspirowany aspektem złamanego serca, ale jednocześnie w jakiś sposób próbą ruszenia dalej ze swoim życiem. W akustycznym punkcie widzenia piosenka powstała w naprawdę niesamowity sposób. Zawsze chciałem stworzyć utwór w stylu The Police - Every Breath You Take. Podobny dźwięk gitary zmiksowany z rytmem nowoczesnej, miejskiej piosenki. Więc staraliśmy się stworzyć tego typu rozdźwięk, który przemienił się w pewnego typu skat.
-Coś w stylu ponurych, a nawet dołujących słów zmieniających melodię w raczej optymistyczny ton, co jest chyba najważniejszym akordem w strukturze utworu. - dopowiada Michael.
-Tak. Największa melancholia pojawia się w akordzie „lie, lie, lie, lie”. - odzywa się Luke. - Myślę, że… Yeah, to nawet w pewnym sensie nawiązanie do mojego życia. Naszego życia. Był taki moment, że potrafiliśmy grać Lie to me jakieś czterdzieści razy w ciągu dnia. Tego typu piosenki uzależniają. A jeszcze dodatkowo jeśli jesteś w takim momencie życia, że masz wrażenie, że piosenka jest tego odzwierciedleniem, to jeszcze bardziej daje ci kopa. I zdajesz sobie sprawę, że nie tylko ty tak masz, a ten utwór może być w jakiś sposób realną opowieścią dla wielu innych ludzi.
-Dla mnie Lie to me jest wyjątkową piosenką po pierwsze ze względu na proces jej tworzenia, a po drugie proces jej wydania. - wtrąca się Calum. - Ta piosenka została napisana dzień po tym, jak napisaliśmy Youngblood. I pamiętam, jak Ashton i Anrew siedzieli na kanapie i podśpiewywali „lie, lie, lie, lie” a my wtedy powiedzieliśmy „Okej, wróćmy jutro i skończmy ten pomysł”. I w ten sposób właśnie powstało Lie to me.
-Powiedzcie, czy ta piosenka ma dla was jakieś szczególne znaczenie? - pyta dziennikarz. - Bardziej szczególne niż reszta piosenek? Bo mam wrażenie, że wnieśliście w nią naprawdę sporo emocji.
-Na pewno ta piosenka jest dla nas przełomowa. - komentuje Hemmings. - Stworzenie jej zajęło nam naprawdę dużo czasu. Lie to me jest utworem unikatowym i sądzę, że ta piosenka i muzycznie i lirycznie, w połączeniu z całym tym rytmem i melancholią słów świetnie się ze sobą zgrywa.
-Czuję, że wokalnie po raz pierwszy mogliśmy się zainspirować artystami takimi jak The Beatles. - Ashton znów zabiera głos. - Typowy staromodny styl harmonii, która najwyraźniej zawsze była w sercach ludzi, ale w zasadzie nie do końca wiedziono jak przełożyć to w modernistyczny pop. I czuję się uszczęśliwiony, że nadaliśmy temu brzmieniu taki wokal i taki tekst.


Na dzisiejszy wieczór Martin wybrał moją ulubioną restaurację. L’Acolyte de L’Insolite mieści się w jednej z alejek Manhattanu, gdzie rezerwację trzeba zrobić długo przed planowaną kolacją. I nie ważne czy jesteś grubą rybą czy człowiekiem z ulicy.
Chyba dlatego tak bardzo ją adoruję.
Nie licząc oczywiście wyśmienitej, francuskiej kuchni.
Ubrałam na siebie jedną z lepszych sukienek, które posiadam w mojej szafie, natomiast mój JESZCZE chłopak jak zwykle wybrał idealnie skrojony garnitur.
Jest tak bardzo przystojny, że momentami brakuje mi tchu.
-Nie wierzę, że to już cztery lata. - uśmiecham się do niego, chwytając za rękę. Całuje jej wierzch.
-Ja też. Tak wiele się dzieję, a my wciąż jesteśmy razem. 
Kiedy widzę jego pokorny uśmiech, moje serce zaczyna się roztapiać. Fakt, że na przeciwko mnie siedzi ten mężczyzna sprawia, że cała szaleję od środka. 
Ze szczęścia.
Mam wrażenie, że ilekroć wracam do domu i go widzę, czuję, jakbym na nowo go odkrywała. Nigdy nie mam go dość.
A to jest najcudowniejsze uczucie na świecie. Ilu ludziom dana jest taka szansa? Mieć kogoś kochanego, kto po wielokroć się w tobie zakochuje?
-Państwa szampan, sir. - kelner nalewa nam do kieliszków Dom Perignon, a ja czuję wewnętrzną ekscytację, że chwila na którą tak długo czekałam zaraz może nadejść.
Tak po prostu.
Już kiedy byłam małą dziewczynką, wyobrażałam sobie jak będzie wyglądał ten moment.
Zawsze należałam do grupy romantyczek. 
Marzyłam o cudownym mężu, który będzie mnie wspierał. O piękny dużym domu, gromadce dzieci i kilku psach. 
Nie byłam nikim nadzwyczajnym. Nie życzyłam sobie gwiazdki z nieba.
Pragnęłam tylko kogoś kto będzie mnie kochał bez względu na wszystko. 
I gdy poznałam Martin’a, nie byłam do niego przekonana w stu procentach. Ale z czasem, kiedy widziałam jak wiele starań dokłada by żyło mi się na tyle dobrze, na ile na to zasługuję i że zawsze staje za mną murem, zrozumiałam, że jest człowiekiem, którego potrzebuję w swoim życiu.
-Na tę wyjątkową okazję. - stuka się ze mną kieliszkiem, na co uśmiecham się szeroko.
Szampan zadowala moje podniebienie już za pierwszym łykiem. 
Patrzę na Martin’a, który spoziera na mnie równie zadowolony.
Widzę w nim podekscytowanie i zastanawiam się czy jest ono powodem czegoś konkretnego.
-Posłuchaj… - bierze mnie za rękę.
Jestem tak zdenerwowana i poruszona zarazem, że mam wrażenie, iż zaraz wypluje żołądek.
Nie spodziewałam się, że ta chwila może być aż tak stresująca.
- Dopóki nie spotkałem ciebie, nigdy nie zastanawiałem się nad swoją przyszłością… Nie byłem pewny, czy chcę robić to co robię. A ty… - zerka na mnie z dumą. - Od samego początku byłaś kobietą sukcesu. Zaradną, samodzielną, pracowitą… Doskonale wiedziałaś czego chcesz i do tego dążyłaś. Do dziś cię za to podziwiam i pewnie zawsze będę. I od chwili, gdy cię zobaczyłem, pomyślałem, że muszę cię mieć, albo umrę. Bo jesteś piękna, dobra, inteligentna, delikatna i taka wspaniała. Lepsza, niż ci się zdaję. 
-Martin… - udaje mi się wysłowić w tej niesamowitej chwili wzruszenia. Nie spodziewałam się, że usłyszę dodatkowo tak wiele cudownych słów w tak poruszającym momencie.
-I jestem ci wdzięczny za wszystko. Bo pokazałaś mi, że ja też mogę być człowiekiem sukcesu. I właśnie dlatego… - robi chwilową pauzę, a mnie serce podchodzi do gardła. 
To ten moment.
Ten, w którym za chwilę zostanę przyszłą panią Fredman.
-Patrzysz na pierwszego adwokata, który awansował najszybciej w historii całej firmy. 
Radość wypełnia całą jego twarz, a ze mnie wręcz uchodzi powietrze, którego po chwili brakuje mi jak nic innego na świecie.
-Proszę? - pytam, zastanawiając się nad tym czy faktycznie dobrze usłyszałam.
-W ciągu ostatnich sześciu miesięcy jako jedyny wygrałem sto procent moich spraw! Jeszcze nikt nie odniósł tak wielkiego sukcesu w tak krótkiej karierze. 
-Umm… To… - jąkam się. - Wspaniale.
-Boże, wciąż nie mogę w to uwierzyć. A niech mnie, zamówmy drugiego szampana. To uczczenie dwóch okazji za jednym razem.
Tak. Faktycznie spodziewałam się uczczenia dwóch okazji za jednym razem. Jednak nie spodziewałam się, że druga okazja może tak bardzo mnie zaskoczyć.
Jak to możliwe, że jestem aż taką idiotką?
Co ja sobie myślałam?
W zasadzie… Nie można mnie winić.
Każda kobieta po czterech latach niesamowicie udanego, wręcz idealnego związku chciałaby, żeby ukochany się jej oświadczył.
Zwłaszcza, że doskonale wie o zakupach w sklepie jubilerskich,
Drogich. Naprawdę drogich zakupach.
-Tak… - uśmiecham się niepozornie. - Dwie wspaniałe okazje.
Chrząkam.
-Za nasze wspaniałe życie i większe sukcesy. - częstuje mnie uśmiechem, w trakcie gdy ja robię dobrą minę do złej gry.

I za decyzje, które zmienią moje życie na zawsze…

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz